VIII

31. grudnia 2011

     Jak to się mówi: święta, święta i po świętach. Tyle przygotowań, tyle sprzątania i magiczne trzy dni minęły w zaskakującym tempie. Moi i Mario rodzice bardzo się polubili, co niesamowicie nas ucieszyło. Wiedzieliśmy oboje, że jeśli oni nie przypadną sobie do gustu, nasza miłość nie będzie miała szans. Na szczęście te kilka dni upłynęło tylko i wyłącznie w przyjemnej atmosferze. Państwo Götze zostali zaproszeni przez mojego ojca na wspólne świętowanie Nowego Roku i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu przyjęli zaproszenie. Cała czwórka próbowała nas namówić, byśmy i my zostali w Wiedniu, jednak mieliśmy już swoje plany. Moja mama była zauroczona piłkarzem i uważała, że chłopak nie widzi świata poza mną, dzięki czemu bardzo łatwo zgodzili się na Sylwestra w Niemczech. Cieszyłam się również, że kontakt z rodzicielką mojego ukochanego przez te kilka dni się poprawił. Z pewnością dużo pomogły w tym wspólne zakupy oraz moje umiejętności kulinarne.
     Było już późne popołudnie. Ulice Dortmundu obsypane lśniącym śniegiem przypominały mi dom. Tak... dom. Zima zawsze kojarzyła mi się z rodziną. W grudniu są święta, a nie ma nic bardziej rodzinnego niż właśnie ta atmosfera. Kiedy jeszcze byłam dzieckiem, wyjeżdżaliśmy z najbliższą rodziną na cały tydzień w góry. Uwielbiałam wtedy spędzać czas z kuzynem. Nie dziwię się, że zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Jednak z czasem każdy z nas zyskał nowe obowiązki, bo niestety, ale każdemu z nas przybywało lat.
     Dojeżdżaliśmy już do domu pana Götze. Za kilka godzin wybieraliśmy się na domówkę do kolegi Mario z drużyny. Kiedy już dotarliśmy na miejsce szybko wymknęłam się do łazienki. Wiedziałam, że poznam dziś bliżej przyjaciół mojego piłkarza, więc musiałam zrobić się na bóstwo. Wzięłam długą kąpiel, zakręciłam włosy i zabrałam się za makijaż. Starałam się by nie wyglądał zbyt wyzywająco, jednak musiał pasować do mojej dzisiejszej kreacji. Postawiłam więc na klasyczną kreskę eyelinerem w kolorze turkusowym z brokatem. Wytuszowałam rzęsy, na policzki nałożyłam róż i włożyłam krótką tiulową bombkę z czarnym koronkowym gorsetem. Wyszłam z łazienki i wyjęłam z walizki zamszowe buty, torebkę i kolczyki. Założyłam wszystko na siebie i na koniec spryskałam się ulubionymi perfumami. Chwilę później stałam już gotowa w salonie i czekałam na ukochanego. Podziwiałam właśnie rodzinne zdjęcia ustawione na kominku, kiedy usłyszałam jak ktoś cicho przeklina pod nosem. Odwróciłam się natychmiast i zauważyłam jak Mario maltretuje krawat przed lustrem. Miał na sobie starannie wyprasowaną koszulę w odcieniu jasnego błękitu i ciemnogranatowe kamizelkę oraz spodnie.
     - Daj mi to. - zaśmiałam się podchodząc do niego. Zrobiłam kilka pętelek i po dosłownie 10 sekundach krawat był idealnie zawiązany.
     - Dziękuję. - ucałował mnie w czoło i zwrócił wzrok na lustro. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Spojrzeliśmy w swoje odbicia. - Ślicznie wyglądasz.
     - Razem ślicznie wyglądamy. - tym razem ja musnęłam go wargami w policzek. - Idziemy?
     - Chwila. - krzyknął uradowany i z tylnej kieszeni wyjął swojego smartphone'a. - Uśmiech. - pstryknął nam zdjęcie, by dosłownie sekundę później zamieścić je na portalu społecznościowym z uroczym podpisem:
"Z nią <3
Szczęśliwego Nowego Roku Kochani!
Wasz Mario"

     Zarzuciliśmy na siebie zimowe płaszcze i szybko wskoczyliśmy do taksówki. Po kilkunastu minutach jazdy samochód zatrzymał się pod wielkim białym domem, z którego już można było usłyszeć muzykę i wesołe rozmowy. Pożegnaliśmy się z naszym kierowcą i ruszyliśmy w kierunku drzwi. Zaraz w progu przywitał nas gospodarz.
     - Siema! - Marco podał rękę przyjacielowi. - Mi lady. - ucałował moją dłoń. - Rozgośćcie się! - krzyknął wskazując nam ogromny pokój, w którym bawili się goście.
     Usiadła na wolnym fotelu z dala od tłumu, a chwilę później dołączył do mnie Mario z napojami. Wznieśliśmy toast za wspólne życie i brunet skradł mi całusa. Nagle usłyszałam wiwaty i brawa, a w naszą stronę zmierzało dwóch uśmiechniętych piłkarzy.
     - Götze! - krzyknął ten, którego jeszcze nie znałam. - I pani Götze! - puścił mi oczko. - Witamy!
     - Nie zgrywaj się Schmelzer. - brunet potraktował kolegę kuksańcem w ramię.
     - No co? - oburzył się. - Ja tylko prawdę mówię, nie? - uśmiechnął się do mnie czarująco.
     - Jeszcze nie pani Götze. - odwzajemniłam uśmiech. - Póki co, Hannah.
     - Marcel. - podał mi rękę. - Chyba jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać.
     - Chyba nie. - i tak od słowa do słowa pogrążyliśmy się w dyskusji. Czasami ktoś się do nas dołączył, czasami nasze grono zmniejszało się. Każdy był bardzo zainteresowany moją osobą i próbował zamienić ze mną lub z moim ukochanym kilka słów. Czułam się dość dziwnie. Przecież byłam zwykłą nastolatką, którą... no tak - chłopak zabrał na imprezę do swoich przyjaciół.
     - Hani? - podszedł do mnie Reus, kiedy stałam przy oknie i przyglądałam się panoramie Dortmundu. - Dobrze się bawisz?
     - Tak, dobrze.
     - Wiesz co? Mam wrażenie, że mnie unikasz cały wieczór.
     - Wydaje ci się. - wzruszyłam ramionami.
     - Nie musisz mnie trzymać na dystans. - powiedział starając się spojrzeć mi w oczy.
     - Marco, nie trzy...
     - Widzę. - wszedł mi w słowo. - Możemy szczerze porozmawiać? - widząc moje lekkie skinienie głowy, kontynuował. - Przepraszam. Nie powinienem był wtedy mówić, że mi się podobasz. Jesteś, ciii! nie przerywaj mi - wtrącił i zaczął śmiesznie wymachiwać rękami, widząc, że chcę coś powiedzieć. - jesteś śliczną dziewczyną, ale dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela i nie mam najmniejszego zamiaru niszczyć waszego związku. Ale naprawdę cię polubiłem i nie chcę byś mnie traktowała jak kogoś obcego.
     - Nie jesteś przecież dla mnie obcy. - próbowałam się tłumaczyć.
     - To proszę zachowuj się jak wcześniej. Rozmawiaj ze mną. I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - puścił mi oczko. - Bez żadnych podtekstów, bez drugiego dna. - wyciągnął rękę w moim kierunku. - Kumple?
     - Kumple. - uścisnęłam jego dłoń w geście zgody. - Piękny masz tu widok. Jestem zachwycona. - odwróciłam się znów w kierunku okna. - Ale nie rozumiem... dlaczego masz taki piękny dom w Dortmundzie, skoro tu nie mieszkasz.
     - No jest stąd kawałek drogi do Mönchengladbach, - podał mi kolejnego drinka uśmiechając się przy tym szeroko. - dlatego też tam wynajmuję mieszkanie. A to jest mój rodzinny domek.
     - Rodzinny? - zdziwiłam się.
     - Tak, pochodzę z Dortmundu. Z resztą sporo swojego życia piłkę kopałem w młodzieżowym BVB.
     - To dlaczego stąd wyjechałeś?
     - Dostałem propozycję w wyższej lidze. Taki - zaczął tłumaczyć widząc moją zdezorientowaną minę. - trochę awans.
     - Nawet nie pytam o nazwę. - zaczęłam się śmiać. - I tak nie zapamiętam.
     - Borussia M'gladbach. Przynajmniej zapamiętasz, że też Borussia. - upił łyk swojego drinka. - Ale wracam. - ucieszył się.
     - Co?
     - Ok, powierzę ci teraz sekret. Nawet Mario o tym nie wie. - spojrzał na mnie poważnie. - Dlatego musisz mi obiecać, że mu nie powiesz.
     - Obiecuję! - uniosłam dwa palce prawej ręki w górę.
     - Od nowego sezonu, czyli już za pół roku przechodzę do BVB. - nie ukrywał swojej radości.
     - O czym tak plotkujecie? - klubowa 10 dołączyła do nas chwiejnym krokiem.
     - A o wszystkim i o niczym. - rzucił Reus, patrząc na mnie błagalnie.
     - Kochanie? Mam nadzieję, że dobrze się bawisz! - objął mnie w pasie i próbował pocałować, ale nieznacznie chybił.
     - Mario! - zaczęłam się lekko śmiać. - Jesteś totalnie pijany! A nie ma nawet jedenastej! - pokręciłam głową z dezaprobatą.
     - Nieprawda! - sprzeciwił się.
     - Oj stary, jesteś pijany i to jak szpadel! - blondyn zaczął mi wtórować. - Chodź ze mną. - złapał go za ramię i ruszyli w kierunku piętra domu. - Zaraz wracam. - wyczytałam z ust Marco, kiedy znikali za drzwiami, ja natomiast powróciłam do podziwiania widoków za oknem.

***

01. stycznia 2012

     Zabawa sylwestrowa trwała w najlepsze do białego rana. Tańczyliśmy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy i puszczaliśmy fajerwerki. Bawiłam się świetnie, niestety bez mojego ukochanego. Drinki i inne alkohole za bardzo uderzyły mu do głowy i kiedy zniknął z Marco za drzwiami jednego z pokoi gościnnych już więcej go nie zobaczyłam. Większość swojego wieczoru i nocy spędziłam z Reusem. Postanowiłam dać mu szansę i choć wiedziałam, że nadal mu się podobam, ufałam, że nie zdradzi najlepszego przyjaciela i odpuści. Musiałam przyznać, że chłopak był naprawdę bardzo zabawnym i wesołym człowiekiem. Świetnie się dogadywaliśmy i co chwilę doprowadzał mnie do śmiechu. Z naszych wspólnych wakacji wyniosłam zupełnie inne wrażenie. Okazało się jednak, że nie jest nadętym playboyem, któremu sodówka uderzyła do głowy. Przyznał po prostu, że lubi być w centrum uwagi, przede wszystkim kobiet, i jeśli tylko może korzysta z tego, bo jest młody i musi się wyszaleć. Widziałam jednak w jego oczach, że nie jest dumny ze swojego zachowania i jak każdy, gdzieś w głębi serca, chce znaleźć prawdziwą miłość.
     Przez żaluzje jednego z pokoi Marco przedzierały się zimowe promienie słońca. Odwróciłam się na plecy i spojrzałam na osobę leżącą obok. Ku mojemu przerażeniu nie był to mój ukochany brunet. Serce podeszło mi do gardła, a puls przyśpieszył dwukrotnie. Przecież to było niemożliwe, ja i Reus?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochane!
Udało się ;) W końcu mam więcej czasu, który mogę poświęcić na pisanie ;) Więc myślę, że będzie już regularnie, bo kilka rozdziałów w przód już naskrobałam ;)
Mam nadzieję, że ten się Wam podoba i wierzę, że tym razem pojawi się więcej komentarzy :D
Pozdrawiam serdecznie!
Ruda! :)

5 komentarzy:

  1. Mario pijany jak szpadel? Wyobrażam to sobie i leżę... Co do rozdziału to jest wspaniały <3 Tylko ten koniec... Nie wiem co tam się wydarzyło, ale ewidentnie się tego boję. Dodawaj szybko następny! Czekam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło :D Jestem strasznie ciekawa co tam się wydarzyło z Reusem! Czyżby zdradziła Mario? Hmm.. A rozdział świetny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A to Mario! :D Zamiast bawić się z ukochaną to się upił i skończyło się jak się skończyło :D Ehh faceci :D
    Dobrze, że Marco wyjaśnił wszystko z Hannah. A to, że się obudziła obok niego jeszcze o niczym nie świadczy :D Jestem pewna, że między nimi do niczego nie doszło :D

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział ;) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału hehe :*
    Zapraszam do mnie:
    droga-do-milowci.blogspot.com
    Dopiero zaczynam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam! Bardzo fajny rozdział. Jak tylko wyobrażę sobie pijanego Mario to pokładam się ze śmiechu. "Pijany jak szpadel"? Pierwszy raz słyszę takie określenie. :)
    Co do Hanny i Marco, to mam nadzieję, że do niczego między nimi nie doszło. Nie mogą zrobić tego biednemu Mario.
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń