30. września 2011
Już minął wrzesień. Czas jednak bardzo szybko płynie. Sama nie wiem kiedy przeleciały prawie dwa miesiące mojego życia. Pochłonęły mnie treningi, szkoła i on. Tak, mój chłopak. Czy kiedykolwiek spodziewałam się, że będę razem z piłkarzem? Nie... nigdy. To nie mój typ faceta. Te ciągłe wyjazdy, popularność, fanki. I ta ich arogancka pewność siebie. Nawet nie zwracałam na nich uwagi. Ale Mario był inny, zupełne przeciwieństwo stereotypowego piłkarza. Spokojny, cichy, nieśmiały. I to mnie w nim urzekło. Ten jego uroczy uśmiech i to niewinne spojrzenie.
Każdą wolną chwilę staraliśmy się poświęcać sobie. Nie odstępowałam telefonu na krok. Nawet na treningach myślałam tylko o nim, a w czasie każdej przerwy wysyłaliśmy do siebie wiadomości. Ciężko było utrzymać związek na odległość, jednak obojgu nam na tym zależało, więc nawet nie dostrzegaliśmy tego, że dzielą na setki kilometrów. Niestety musieliśmy utrzymywać kontakt tylko na odległość, bo nie było mowy o tym, by któreś z nas zmieniło miejsce zamieszkania. Przynajmniej na razie.
Dzisiejsze popołudnie spędziłam w swoim ukochanym miejscu jakim był dla mnie park przy zamku Schönbrunn. Jak na koniec września pogoda była przepiękna. Świeciło słońce, a na niebie nie dało się dostrzec ani jednej chmurki. Siedziałam na jednej z ławeczek i obserwowałam turystów. Zazdrościłam tym wszystkim szczęśliwym parom, które przechadzały się obok mnie, nie szczędząc sobie czułości. Zatęskniłam za Mario. Tak bardzo chciałam go teraz przytulić. Tak bardzo chciałam, żeby był przy mnie i nigdzie się nie ruszył. Niestety, musieliśmy póki co układać sobie życie daleko od siebie, a mimo wszystko razem.
Nagle poczułam, że ktoś zakrywa mi oczy. Początkowo się przestraszyłam, ale zdałam sobie sprawę, że byłam umówiona z Marie.
- Dobra kochana, wiem, że to ty. - odwróciłam się i zaskoczona zobaczyłam Thomasa. - A ty co tu robisz? - zapytałam nie ukrywając swojego zdziwienia. - Nie miałeś być w Niemczech?
- Wróciłem wcześniej. - uśmiechnął się, pocałował na przywitanie w policzek i usiadł koło mnie. - Marie za chwilę do nas dołączy. Idziemy coś zjeść, nie?
- Tak, też już umieram z głodu. - kończąc to zdanie, zauważyłam na horyzoncie zbliżającą się postać, w której rozpoznałam swoją przyjaciółkę. Wstałam i pośpiesznie ruszyłam w jej kierunku rzucając się jej na szyję. - Czeeeeeeeeeeeeeeeeść!
- Udusisz mnie za chwilę. - zaśmiała się i uwolniła z trudem z mojego uścisku. - To gdzie idziemy? Chyba masz mi wiele do opowiedzenia. - puściła mi oczko, kiedy witała się ze swoim chłopakiem.
- A ten to też ci już wszystko musiał wyśpiewać? - dałam kuksańca kuzynowi i pogroziłam palcem.
- Sama się powinnaś mi była pochwalić, że masz chłopaka!
- Oj, wiedziałam, że masz egzaminy, nie chciałam ci przeszkadzać. Z resztą wolałam ci o wszystkim opowiedzieć na żywo.
- No już się nie tłumacz tylko opowiadaj! - gorączkowała się moja przyjaciółka.
- Tak więc: mam chłopaka. - zaczęłam i wystawiłam jej język. Powoli zmierzaliśmy do naszej ulubionej chińskiej restauracji nieopodal zamku. Przez całą drogę usta mi się nie zamykały. Starałam się z każdym najmniejszym szczegółem opowiedzieć Marie o moim ukochanym.
- I co teraz? - zapytała kiedy dotarliśmy już na miejsce i złożyliśmy zamówienie.
- Ja mam tylko nadzieję, że ten łobuz cię nie skrzywdzi. - wtrącił się Thomas po raz pierwszy.
- Znasz go i chyba wiesz, że tego nie zrobi. - uspokoiłam kuzyna.
- Znam i właśnie w tym problem. Skąd wiesz co on wyprawia w Dortmundzie?
- Thomas? - spojrzałam na niego podejrzliwie. - Czy jest coś o czym chcesz mi powiedzieć?
- Nie. Ale wiem jacy ogólnie są piłkarze. - upił łyk wody. - Z resztą poznałaś Reusa.
- Ale Reus jest zupełnym przeciwieństwem Mario. - broniłam zawzięcie ukochanego.
- Uwierz mi, że Marco kiedyś też był takim słodkim i nieśmiałym chłopczykiem. Później sodówka uderzyła mu do głowy i zaczął bardzo intensywnie poznawać swoje fanki.
- Mario taki nie będzie! - lekko się zdenerwowałam.
- Kochana, wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, ale po prostu się martwię.
- Czyli co? Najlepiej jak o nim zapomnę? O tak! - pstryknęłam palcami.
- Chcę, żebyś była szczęśliwa. Jeśli Mario daje ci to szczęście to dobrze. - powiedział to zupełnie bez żadnych emocji.
- Myślałam, że zaakceptowałeś nasz związek.
- Bo tak jest. Tylko proszę uważaj na niego.
- Wiesz co? Jakoś mi się odechciało jeść. - wstałam z impetem ze swojego krzesła, rzuciłam monetami na stół i wyszłam z restauracji.
- Hani! Zaczekaj! - usłyszałam za sobą błagalny krzyk Marie, ale nawet się nie odwróciłam. Ze łzami w oczach szła prosto przed siebie.
- Potrzebuję cię! - wykrzyczałam do słuchawki telefonu, kiedy tylko usłyszałam głos Götze.
- Kochanie, co się stało? - zapytał zaskoczony.
- Chcę się do ciebie przytulić. Tu i teraz! - zaniosłam się głębokim szlochem.
- Wiem. Też bym tego chciał, ale nie opanowałem jeszcze trudnej sztuki teleportacji.
- To opanuj. - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Mam nadzieję, że chociaż trochę twoja śliczna twarzyczka się rozpromieniła.
- Trochę. - przyznałam. - Ale Mario, tak bardzo bym chciała, żebyś teraz tu ze mną był.
- Ale co się stało?
- Thomas... on... on twierdzi, że mnie skrzywdzisz.
- Słoneczko, posłuchaj. Nieważne co mówią o nas dookoła. Ważne jak bardzo się kochamy. Ufasz mi?
- Oczywiście.
- Więc dobrze wiesz, że tego nie zrobię. Proszę nie przejmuj się kuzynem. Naoglądał się za dużo dramatów. - wiedziałam, że uśmiechał się właśnie do mnie.
- Kocham cię Mario.
- Ja też cię kocham Hanni. - pożegnaliśmy się i schowałam telefon do torebki.
W między czasie zdążyłam dojść już do domu. Szybko zamknęłam się w swoim pokoju i ułożyłam na łóżku. Otarłam resztki łez. Jego głos niesamowicie mnie uspokajał. Poczułam, że mówił prawdę. Wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Ufałam mu. Ale czy było warto? Czy on wtedy naprawdę mówił szczerze?
Pozdrawiam,
- No już się nie tłumacz tylko opowiadaj! - gorączkowała się moja przyjaciółka.
- Tak więc: mam chłopaka. - zaczęłam i wystawiłam jej język. Powoli zmierzaliśmy do naszej ulubionej chińskiej restauracji nieopodal zamku. Przez całą drogę usta mi się nie zamykały. Starałam się z każdym najmniejszym szczegółem opowiedzieć Marie o moim ukochanym.
- I co teraz? - zapytała kiedy dotarliśmy już na miejsce i złożyliśmy zamówienie.
- Ja mam tylko nadzieję, że ten łobuz cię nie skrzywdzi. - wtrącił się Thomas po raz pierwszy.
- Znasz go i chyba wiesz, że tego nie zrobi. - uspokoiłam kuzyna.
- Znam i właśnie w tym problem. Skąd wiesz co on wyprawia w Dortmundzie?
- Thomas? - spojrzałam na niego podejrzliwie. - Czy jest coś o czym chcesz mi powiedzieć?
- Nie. Ale wiem jacy ogólnie są piłkarze. - upił łyk wody. - Z resztą poznałaś Reusa.
- Ale Reus jest zupełnym przeciwieństwem Mario. - broniłam zawzięcie ukochanego.
- Uwierz mi, że Marco kiedyś też był takim słodkim i nieśmiałym chłopczykiem. Później sodówka uderzyła mu do głowy i zaczął bardzo intensywnie poznawać swoje fanki.
- Mario taki nie będzie! - lekko się zdenerwowałam.
- Kochana, wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, ale po prostu się martwię.
- Czyli co? Najlepiej jak o nim zapomnę? O tak! - pstryknęłam palcami.
- Chcę, żebyś była szczęśliwa. Jeśli Mario daje ci to szczęście to dobrze. - powiedział to zupełnie bez żadnych emocji.
- Myślałam, że zaakceptowałeś nasz związek.
- Bo tak jest. Tylko proszę uważaj na niego.
- Wiesz co? Jakoś mi się odechciało jeść. - wstałam z impetem ze swojego krzesła, rzuciłam monetami na stół i wyszłam z restauracji.
- Hani! Zaczekaj! - usłyszałam za sobą błagalny krzyk Marie, ale nawet się nie odwróciłam. Ze łzami w oczach szła prosto przed siebie.
- Potrzebuję cię! - wykrzyczałam do słuchawki telefonu, kiedy tylko usłyszałam głos Götze.
- Kochanie, co się stało? - zapytał zaskoczony.
- Chcę się do ciebie przytulić. Tu i teraz! - zaniosłam się głębokim szlochem.
- Wiem. Też bym tego chciał, ale nie opanowałem jeszcze trudnej sztuki teleportacji.
- To opanuj. - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Mam nadzieję, że chociaż trochę twoja śliczna twarzyczka się rozpromieniła.
- Trochę. - przyznałam. - Ale Mario, tak bardzo bym chciała, żebyś teraz tu ze mną był.
- Ale co się stało?
- Thomas... on... on twierdzi, że mnie skrzywdzisz.
- Słoneczko, posłuchaj. Nieważne co mówią o nas dookoła. Ważne jak bardzo się kochamy. Ufasz mi?
- Oczywiście.
- Więc dobrze wiesz, że tego nie zrobię. Proszę nie przejmuj się kuzynem. Naoglądał się za dużo dramatów. - wiedziałam, że uśmiechał się właśnie do mnie.
- Kocham cię Mario.
- Ja też cię kocham Hanni. - pożegnaliśmy się i schowałam telefon do torebki.
W między czasie zdążyłam dojść już do domu. Szybko zamknęłam się w swoim pokoju i ułożyłam na łóżku. Otarłam resztki łez. Jego głos niesamowicie mnie uspokajał. Poczułam, że mówił prawdę. Wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Ufałam mu. Ale czy było warto? Czy on wtedy naprawdę mówił szczerze?
***
1. października 2011
Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Byłam wykończona wczorajszym dnia. Szkołą, sprawdzianami i treningiem. A najbardziej chyba kłótnią z kuzynem. Miałam spędzić genialny wieczór z przyjaciółką, a skończyło się na żalu i łzach. Dobrze wiedziałam, że Thomas się o mnie martwi, ale mógł to okazywać w trochę inny sposób, a nie od razu niszczyć mój związek. Może i byłam młoda i naiwna, ale wierzyłam w miłość. Przecież on i Marie też się kochają i tworzą coś wspaniałego. To, że jestem młodsza nie oznacza wcale, że na miłość nie zasługuję.
Przewróciłam się na drugi bok i spojrzałam na zegarek stojący obok mojego łóżka. Wskazówki wybiły właśnie godzinę 10. Dawno nie zdarzyło mi się aż tak długo pospać. Nagle z dołu usłyszałam głos nawołującej mnie mamy. Krzyknęłam tylko 'zaraz' i podeszłam do lustra. Poprawiłam włosy i zarzuciłam na siebie sportową bluzę. Zeszłam do kuchni.
- Dzień dobry mamo. - przywitałam ją buziakiem w policzek.
- Dzień dobry kochanie. - odpowiedziała nalewając właśnie kawę do dwóch kubków.
- Mamy gości? - zapytałam zdziwiona, bo mama zawsze piła kawę w filiżance.
- Ty masz. - podała mi kubki i wskazała głową salon. Ruszyłam w gorącym napojem do największego pokoju w naszym domu i kiedy tylko przekroczyłam próg, zauważyłam męską sylwetkę wpatrzoną w telewizor.
- Cześć. - powiedziałam oschle stawiając kawę na stole i siadając na kanapie.
- O! Jesteś. Hani... - zaczął Thomas błagalnym tonem. - Przepraszam. Nie powinienem kwestionować twoich wyborów.
- Sam do tego doszedłeś czy ktoś mi musiał pomóc?
- Oj nie bądź dla mnie taka surowa. Ja się po prostu martwię.
- To martw się o swój związek. Mój kwitnie w najlepsze! - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Może wtedy mi wybaczysz.
- Nic od ciebie nie chcę. - strzeliłam przysłowiowego focha odwracając się do niego plecami.
- Nawet mnie? - nagle kogoś usłyszałam. Powoli odwróciłam się w kierunku, z którego dobiegł mnie znajomy głos i zamarłam. - Więc jak? - tuż za mną z wyciągniętymi do mnie ramionami stał nikt inny jak mój ukochany.
- Marioooooo! - krzyknęłam i natychmiast rzuciłam się mu na szyję. - Ale? Jak? Ty tu? - zaczęłam się jąkać, a on przystawił tylko palec do moich ust.
- Teleportować może się nie umiem, ale mam samochód i to całkiem niezły. - wyszeptał mi do ucha, po czym złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Dobra gołąbeczki, zostawiam was samych. - Thomas wstał i udał się w kierunku wyjścia. - Pa ciociu! - krzyknął jeszcze na pożegnanie.
- Mario, nie mogę w to uwierzyć!
- Chciałaś się do mnie przytulić. - puścił mi oczko, kiedy siedzieliśmy na kanapie.
- Przejechałeś tyle kilometrów tylko po to, bym mogła się do ciebie przytulić? - złapałam go za rękę.
- Dla ciebie wszystko kochanie. - ucałował mnie w czoło i znów mocno do siebie przytulił.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Moje Kochane!
Dawno mnie tu nie było. Najmocniej Was przepraszam, ale miałam ostatnio niezłe urwanie głowy... Długo by opowiadać, ale najważniejsze, że jest rozdział ;) Nie obiecuję, że kolejny rozdział będzie w weekend, ale postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy :)
Jedno jest natomiast pewne: kolejny rozdział poświęcę Marco ;) Przecież nie może go tu zabraknąć :P
A póki co zostawiam Was z tym rozdziałem i mam nadzieję, że chociaż trochę przypadnie Wam do gustu :)
Pozdrawiam,
Ruda :)
Trochę przypadł nam do gustu? Co ty piszesz?! On jest wspaniały! Rany, Mario jest taki idealny, zakochać się można. Nic dziwnego, że Hani wybrała właśnie jego. Nurtuje mnie tylko, co takiego się stało, że prolog wyglądał jak wyglądał. Ale na to będę musiała jeszcze poczekać. Niestety. A Thomas... rozumiem, że się o nią martwi, jednak przesadził i to mocno. Takie słowa potrafią nieźle zranić i co najważniejsze dać do myślenia. Dobrze, że skończyło się jak się skończyło. A na koniec jeszcze wykorzystał niespodziankę Mario, by mu wybaczyła. Cwaniak jeden.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, bo uwielbiam to opowiadanie jak mało które. Wspaniałe jest!
Całuję!
suenos;**
Świetne. Ale z Mario romantyk. Żyć nie umierać :) Thomas jest trochę nadopiekuńczy, ale w sumie jak to brat, nie ma co się dziwić. Pewnie gdyby role się odwróciły, Hani postąpiła by podobnie. W następnym rozdziale będzie dużo Marco - czyli już się nie mogę doczekać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jejku jak pięknie!
OdpowiedzUsuńThomas może trochę przesadził, ale szczerze to rozumiem go, bo pewnie bardzo martwi się o swoją kuzynkę ;)
Jeszcze ta niespodzianka ^^
Już ni mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Pozdrawiam i życzę weny <3
Ehh najpierw Thomas się cieszy, że Hannah jest z Mario, a potem robi dziwne aluzje co do niego.
OdpowiedzUsuńNo to albo mu ufa i cieszy się ze szczęścia kuzynki, albo mu nie ufa od samego początku... Nie znają się od wczoraj, więc powinien wiedzieć, że sodówka nie uderzy mu do głowy...
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**
Rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozumiem Thomasa, ale nie powinien się wtrącac w związek swojej kuzynki :)
Mario jest przesłodki <3
Czekam na nexta i pozdrawiam :***
Nie mam nic wiele do powiedzenia tylko poprostu zajebisty dodaj już
OdpowiedzUsuńcoś nowego
boskiee !
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jestem dopiero teraz! :(
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywnie zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem.
Nie dziwie się, że Thomas uraził swoimi słowami Han, bo ujął swe słowa dość bezpośrednio, co jak najbardziej mogło wywołać w dziewczynie złość.
Nie spodziewałam się jednak, ze Mario pojawi się w tym rozdziale. Okazał się bardzo romantycznym mężczyzną. Też takiego chcę! :D
Czekam na kolejny rozdział. :3
Buziaki :*
Cholera, czytałam to już dawno, ale najwidoczniej komentarz mi się nie dodał. Mario prawdziwego nie lubie, ale tutaj całkiem moze byc. Opowiadanie b. fanie i czekam na kolejny rozdział, a tym czasem zapraszam na nowy do siebie ;D
OdpowiedzUsuńThomas się martwi, to zrozumiałe. Wyraził swoje zdanie, ale myślę, ze trochę przesadził. Mógł powiedziec jej to kiedy indziej a nie akurat wtedy jak miala spedzic mily wieczor z Marie. Marioooo <3 nie wierzę żeby on ją zdradził, za bardzo mu na niej zależy, samo to że przyjechał o czymś świadczy ^^
OdpowiedzUsuńOu Marco w nastepnym rozdziale :D juz nie mogę się doczekać <3
Pozdrawiam :*