III

29. lipca 2011

     Dziś wybraliśmy się na wycieczkę jachtem. Z dala od zgiełku hiszpańskich plaży i z dala od natrętnych ludzi. Już następnego dnia od naszego przyjazdu wielu niemieckich turystów zorientowało się z kim dzielą hotel i nie odstępowało sławnych piłkarzy na krok. Chłopcy co jakiś czas byli proszeni o autografy i zdjęcia, a wieczorami napalone fanki wyciągały ich do tańca. Widziałam, że Marco to wcale nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - był niesamowicie zadowolony z takiego obrotu spraw. Kiedy w końcu któraś z dziewczyn wpadła mu w oko, rzucał Mario porozumiewawcze spojrzenie i znikał z nieznajomą na resztę wieczoru. W odpowiedzi młody piłkarz kręcił tylko głową z dezaprobatą i wywracał oczami, po czym uśmiechał się do mnie i proponował spacer po plaży. Zawsze chętnie się zgadzałam, bo już od pierwszego momentu strasznie go polubiłam. Był zabawny i po prostu uroczy. Wręcz przepadałam za jego towarzystwem. Potrafiliśmy rozmawiać godzinami i nigdy nie brakowało nam wspólnych tematów. Chłopak uwielbiał się ze mną droczyć i mi dogryzać. Ale jak to się mówi - kto się czubi ten się lubi.
     Wypłynęliśmy tuż po śniadaniu, żeby niepostrzeżenie opuścić teren hotelowy. Niestety nie udało się to w 100%, bo już na stołówce spokoju nie dawała nam ostatnia "przygoda" Reusa. Chłopak starał się jej jak najszybciej pozbyć i kulturalnie dać do zrozumienia, że to, co się zdarzyło to już historia i żeby po prostu dała mu spokój. Nigdy wcześniej nie widziałam tak rozczarowanej i zarazem tak wściekłej osoby. Jednak rozumiałam ją. Marco zachowywał się jak skończony dupek w stosunku do poznanych kobiet. Ale co mogłam zrobić, przecież to było jego życie. Starałam się trzymać od niego z daleka, jednak nie rozumiałam tylko jednej rzeczy: dlaczego tak strasznie mnie pociągał. Gdy widziałam go w objęciach innej gdzieś w głębi czułam ukłucie zazdrości. Za każdym razem, kiedy spoglądał mi głęboko w oczy, przechodził mnie dreszcz. Jego uśmiech sprawiał, że też od razu się rozpromieniałam. Kilka razy puścił do mnie oczko, a jego dotyk w tańcu wywoływał podniecenie w każdym centymetrze mojego ciała. Musiałam się jednak opamiętać i zaczęłam go ignorować, czym niestety jeszcze bardziej wzbudzałam jego apetyt.
     Moi trzej mężczyźni pływali w morzu wygłupiając się jak małe dzieci, a ja opalałam się na dachu luksusowego jachtu. W uszach miałam słuchawki i słuchałam swojej ulubionej muzyki. Nigdy nie byłam materialistką, ale musiałam szczerze przyznać, że mogłabym przywyknąć do takiego życia. Moja rodzina nigdy nie należała do bogatych, ale też nigdy nie musieliśmy się martwić, co włożyć do garnka. Od kiedy jednak Thomas zaczął swoją sędziowską karierę na jego koncie pojawiło się coraz więcej magicznych euro i jego życie zaczęło się zmieniać. Ja też jako sportowiec zarabiałam niemało jak na swój wiek. Jednak nigdy sama nie potrafiłabym sobie pozwolić na takie wakacje... Nagle ktoś wyjął jedną z moich słuchawek. Otworzyłam oczy i spojrzałam na sprawcę tego czynu.
     - W czymś mogę ci pomóc? - zapytałam.
     - Chciałem tylko zapytać czy nie dołączysz do nas?
     - Nie wiem, chyba jednak wolę kąpiele słoneczne.
     - Nie ma takiego leniuchowania. - powiedział stanowczo Marco i wziął mnie na ręce. - Wejdziesz tam sama czy mam ci pomóc? - zaśmiał się.
     - Nawet nie próbuj. - podszedł ze mną do krawędzi jachtu i już miał mnie upuścić, jednak zarzuciłam mu ręce na szyję. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
     - Masz śliczny kolor oczu. - rzucił komplementem.
     - Odstawisz mnie na ziemię? - puściłam to mimo uszu.
     - Ani mi się śni. - uśmiechnął się czarująco.
     - Marco! - krzyknęłam śmiejąc się.
     - Myślisz, że jestem idiotą? - zdziwiło mnie to pytanie, ale nie musiałam długo czekać na jego wyjaśnienie. - Mając taką kobietę w ramionach, tak łatwo się jej nie wypuszcza. - szepnął mi do ucha.

***

1. sierpnia 2011

      Minął pierwszy tydzień naszych wakacji. W dzień leniwie korzystaliśmy z uroków ciepłego klimatu, by w nocy móc znów zaszaleć na kolejnej z imprez. Thomas cieszył się, że udało mi się dogadać z jego przyjaciółmi. Dobrze wiedział jacy są piłkarze i miał tylko nadzieję, że żaden z nich nie nadwyręży jego zaufania. Bał się trochę, że Marco potraktuje mnie jak swoją kolejną zdobycz, ale musiał z nim odbyć poważną rozmowę, bo chłopak w obecności mojego kuzyna obchodził się ze mną jak z jajkiem. To bywało słodkie, bo obaj piłkarze przy Thomasie traktowali mnie jak zwykła kumpelę, ale kiedy tylko on znikał z pola widzenia, starali się o moje względy.
     Nie chciałam wybierać żadnego z nich i dlatego właśnie nie dawałam im nadziei. Musiałam jednak przyznać, że schlebiał mi ten fakt. Marco był czarujący. Moje pierwsze przypuszczenia, że jest niesamowitym podrywaczem i raczej uczucia nie grają dla niego większej roli, niestety się sprawdziły. Już po kilku dniach zaczął się mną bardziej interesować. Kilka razy próbował mnie pocałować lub zaciągnąć w ustronne miejsce, by być ze mną sam na sam, jednak zawsze byłam niedostępna. Chyba mu się to coraz bardziej zaczynało podobać, bo nie odstępował mnie na krok.
     Mario natomiast był słodki i taki uroczy. Za każdym razem, gdy przypadkiem mnie dotknął, rumienił się jak mały dzieciak. Kiedy z nim rozmawiałam, uśmiechał się nerwowo. I nigdy nie uszło mojej uwadze to jak na mnie patrzył. Ciężko było utrzymać mu uczucia na wodzy przy Thomasie, ale kiedy tylko spędzaliśmy czas sami, był zbyt wstydliwy, by zrobić pierwszy krok.
     Eh... i to właśnie był mój największy dylemat. Nie chciałam dać się zauroczyć żadnemu z nich, ale... w naszym wieku emocje po prostu brały górę. Reus był typem badboya, który przecież podoba się każdej dziewczynie, a Götze romantyka, który zdobył moje serce swoją nieśmiałością. Wiedziałam, że obu wpadłam w oko, ale bałam się, jakie są ich prawdziwe zamiary. Nie chciałam być dla Marco kolejną zdobyczą w jego kolekcji. Nie należałam do tego rodzaju dziewczyn, które traktowały jednorazowe przygody z facetami jak sport i wcale, ale to wcale nie leciałam na pieniądze piłkarza. Dla mnie od dziecka liczyła się miłość. Wszystko inne przychodziło później. Samo. Dlatego właśnie kusiło mnie bliższe poznanie Mario. Niestety coraz częściej dawałam się omamić komplementom Reusa. Dobrze wiedział jak uwodzić kobiety, co powiedzieć, co zrobić, by każda czuła się jak ta jedyna.
     - Cieszę się, że cię poznałem. - powiedział do mnie gdy wyszliśmy z zatłoczonego klubu.
     - Yhym. - starałam się go ignorować.
     - Dlaczego jesteś dla mnie taka oschła? - stanął za mną. Czułam jego oddech na swoich nagich ramionach.
     - Wydaje ci się. - odeszłam od niego, choć było to bardzo trudne.
     - Hannah... - złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Zachwiałam się lekko i wylądowałam prosto w jego ramionach. Z głośników tuż koło wejścia dochodziła nas właśnie wolna romantyczna piosenka. Marco chwycił mnie w pasie jedną ręką, drugą natomiast ujął moją dłoń. Zaczęliśmy się kołysać w takt muzyki. - Wiem, że masz mnie za bezdusznego playboya, ale ja taki nie jestem. - spojrzał mi w oczy.
     - Przez te kilka dni udowodniłeś coś zupełnie innego. - wyszeptałam mu w ucho. - Ale to twoje życie i nic mi do tego.
     - A jednak jesteś zazdrosna.
     - Co?! - zaśmiałam się. - Chyba żartujesz! O ciebie?
     - Yhym. - pocałował mnie w policzek. - To słodkie, wiesz?
     - Marco! - odepchnęłam go od siebie. - Nie jestem o ciebie zazdrosna. Gdybym chciała, byłbyś na jedno moje skinienie. - założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na niego zalotnie. Stał jak wryty. Chyba nie spodziewał się, że potrafię być tak kokieteryjna i stanowcza. Wiedziałam, że się mu podobam i coraz bardziej zaczynałam rozumieć jak funkcjonuje jego psychika. Uwielbiał być adorowany, uwielbiał zdobywać i uwielbiał być w centrum uwagi. Wszystko było dla niego niesamowicie proste i nie lubił... nie, on wręcz NIENAWIDZIŁ sprzeciwu.

~~~~~~~~~~~~
Moje Drogie :)
Zostawiam Was z kolejnym i niezapowiedzianym rozdziałem :) ten akurat mi się podoba i mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu. Jest w nim trochę więcej Marco ;) a nasza Hannah ma niezły dylemat ;) a Wy którego z przystojniaków byście wybrały?
Dziękuję Wam za te liczne komentarze, wierzcie mi, że to niesamowicie motywuje do działania :)
Pozdrawiam,
Ruda :)

11 komentarzy:

  1. Ruda,

    mała dywersja ;)
    Ja mam cię w bloggerze na informacjach, że jeśli coś opublikujesz to widzę nie musisz spamować na blogu. Mile widziane by były rozbudowane komentarze, a nie tylko tzw. spamy ;)

    Całym sercem kibicuję Reusowi. Mam do niego wielką słabość niż do Mario. Jak dla mnie mógłby nie istnieć wcale. A już szczególnie nie mogę mu darować tego przejścia do Bayernu i mam złudną cichą nadzieję, że Marco nie powtórzy tego błędu...

    Hannie się nie dziwię, aczkolwiek ja ni miałabym problemu, którego gościa wybrać. Ani wizualnie, ani pod względem sportowym :P

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki cudowny rozdział!
    Aż chce się więcej i więcej.

    Współczuję Hannie, bo ma rzeczywiście trudny wybór :(
    Sama nie wiem kogo bym wybrała, ale raczej kierowałabym sie serduchem :*

    Pozdrawiam oraz życzę dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział :) Roksana faktycznie ma trudny wybór ale będąc na jej miejscu chyba wybrałabym Marco. Mario jest zbyt nieśmiały, nie lubię kiedy to dziewczyna musi robić "pierwszy krok", a w tym wypadku innego wyjścia nie ma, chyba, że Mario się opamięta i powie Roksanie pierwszy co czuje. Jeżeli nie, będzie musiał patrzeć jak jego kumpel zabiera mu ukochaną. Od razu mówię, że nie będę ubolewać nad tym faktem, a raczej Reusowi kibicować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny..kurcze skąd ty to wszystko bierzesz..:) Dziewczyno..jesteś moim geniuszem, mentorem !

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahh ten Marco... :D Tylko mu panienki w głowie. I nieźle chłopaki namieszali Hannah w głowie... Sama miałabym dylemat którego wybrać...

    Rozdział super! :)
    Czekam na więcej :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ah, ten Marco! Podziwiam Hannę za to, że tak łatwo mu się nie daje, chociaż wyobrażam sobie jak musi być jej ciężko opierać się takiemu przystojniakowi ^^
    Mimo wszystko wybrałabym Marco :D
    Mario... hmm, nie lubię tego typu chłopaków, nieśmiałych i tak dalej, ale to również ma swój urok i myślę, że bardziej pasowałby do Hannah niż Marco xd
    Ta scena na jachcie, cudna ♥
    Zobaczymy jak się potoczą sprawy :D
    Pozdrawiam i czekam a nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Podzielam komentarz powyżej! Sama wybrałabym Marco. No bo jakżeby inaczej?!
    Prywatnie nie mam nic do Mario aczkolwiek stawiajac się w sytuacji Hannah sięgnęłabym po blondyna:)
    Ale co z tym zrobisz Twój wybór.
    Czekam na nn i zapraszam do siebie:)
    http://zakazany-romans.blogspot.com/
    http://milosc-bez-konca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam ;]
    Dziękuję ci za nominacje, ale jakoś nie mam ochoty się w to bawić, w każdym bądź razie b. mi miło ;]
    Zapraszam na nowy rozdział.
    A co do twojego bloga to jest mi wstyd, ale nadrabiam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego dopiero teraz tutaj trafiłam?! Pretensje mogę mieć tylko i wyłącznie do siebie. :c Muszę trochę nadrobić, ale zaręczam, że jeszcze dziś wezmę się za czytanie poprzednich rozdziałów. :)
    Z tego co przeczytałam niesamowicie mnie to porwało. Piszesz w przepięknym stylu. Ten rozdział czytało mi się bardzo przyjemnie. Nie oznacza to, że blog jest łatwy i banalny. Przeciwnie, jest na bardzo wysokim poziomie. Twój styl pisania jest jak dla mnie perfekcyjny. Ten styl podoba mi się tak, jak i kilku innych blogerek. Sama dążę do podobnego opisywania swoich pomysłów, ale jak na razie nie wychodzi mi to tak, jakbym tego chciała. :)
    Naprawdę, wielki szacun. ♥♥♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Musze przyznać, że blog jest cudowny <3
    Przeczytałam wszystko i bardzo mi sie podoba <3
    Mario jak narazie jest świetny <3
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  11. Eh, zakochałam się w tm blogu, poważnie. Jest taki oryginalny, taki inny niż wszystkie, wręcz wspaniały, a twój styl pisania powala na kolana. Jak tylko luknęłam na prolog, wiedziałam że to opowiadanie będzie prawdziwą bombą atomową. Wspaniałe, wzruszające i jakże niesamowicie wciągające. W ogóle się nie pomyliłam. Po przeczytaniu całej zawartości tego bloga stwierdzam, że mogłabym siedzieć tutaj tygodniami i bardzo żałuję, że nie znalazłam linku do tego magicznego miejsca pół roku później, ponieważ raczej byłaby większa część historii. A z całą pewnością nie miałabym takiego niedosytu, którego jeszcze nigdy nie doświadczyłam w takich ilościach. Coś ty ze mną zrobiła?! Ogólnie czyta się bardzo przyjemnie, bohaterowie mają wykreowane zachowania, wspaniale opisany charakter. Główna bohaterka też jest postacią oryginalną, pełną energii, aczkolwiek potrafiącą walczyć o swoje, postawić się komuś, kiedy sytuacja tego wymaga, mającą własne zdanie. Prawdopodobnie nie bez wad. I mam nadzieję, że dalej pociągniesz to opowiadanie w taki sposób, bo naprawdę nie wytrzymam, jeśli nie dodasz niedługo dalszej części.
    I na koniec... ja wybrałabym Mario. Przypomina mi takiego słodkiego przedszkolaka który wyrywa stokrotkę i daje ją dziewczynie, by cmoknęła go w policzek. Słodziak. Zresztą zawsze miałam do niego dziwny sentyment, co nie znaczy, że jeśli opowiadanie zakończy się parą Hannah będzie z Marco, odejdę. Jego też bardzo lubię i cenię, do tego nie byłabym w stanie opuścić tak świetnego opowiadania.
    Obserwuję i z niezwykłą niecierpliwością czekam na dalszą część.
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie;)
    http://hip-hip-hurra-borussia.blogspot.com/

    suenos ;**

    OdpowiedzUsuń