II

26. lipca 2011

     Hotel był cudowny. Zdecydowanie zasługiwał na swoje przyznane cztery gwiazdki. Dwupokojowy apartament na ostatnim piętrze sześciopiętrowego nowoczesnego budynku, który dzieliłam z Thomasem, składał się z sypialni i małego saloniku. W tej pierwszej znajdowały się dwa piękne, ogromne łóżka, które okryte były baldachimami. W tym drugim mieliśmy nowoczesną sofę i gigantycznych rozmiarów plazmowy telewizor. Z tarasu natomiast rozciągał się śliczny widok na ukochane przeze mnie lazurowe morze. Już wiedziałam, że spędzę na nim wspaniałe chwile.
     Tak, dałam się w końcu namówić kuzynowi na ten wyjazd. Sama nie wierzyłam w to, co robię. Ale był taki słodki i taki śmieszny, kiedy błagał mnie na środku lotniska na kolanach o wybaczenie. Choć starałam się jak nigdy wcześnie, nie umiałam powstrzymać śmiechu i pomimo że byłam na niego wtedy wściekła, śmiałam się jak opętana. Nie potrafiłam odmówić i, koniec końców, mu uległam. Ale tylko dlatego, że miałam ogromną ochotę zobaczyć Majorkę. I może troszeczkę dlatego, że uklęknął.
     Byłam na niego przez całą drogę lekko obrażona. Jak on mógł nie powiedzieć mi o tym, że nie lecimy tam sami? No jak? Nie chodziło już o to, że mam spędzić dwa tygodnie z dwoma nieznajomymi mi chłopakami, ale o to, że po prostu mnie perfidnie okłamał. Gdyby chociaż wspomniał, że mamy się jeszcze spotkać na miejscu z jego przyjaciółmi, myślę, że nie miałabym nic przeciwko. Zawsze przecież byłam otwartą osobą i chętnie poznawałam nowych ludzi. Z resztą pewnością siebie nigdy nie grzeszyłam. To od dziecka było mi wpajane. I choć bywałam nieśmiała w bliższych relacjach z facetami, w końcu pogodziłam się z myślą, że poznam niejakiego Mario i Marco.
     Byłam bardzo ciekawa kim oni są. Mój kuzyn raczej nigdy nie przedstawiał mi swoich znajomych. Praktycznie od dziecka mieszkaliśmy blisko siebie i razem się wychowywaliśmy. Nie pochodzimy co prawda ze sportowej rodziny, ale nasi rodzice zawsze pchali nas w tym kierunku. Powtarzali, że talent to tylko 1% sukcesu i tylko ciężką pracą możemy coś osiągnąć w życiu. Jesteśmy w podobnym wieku i dlatego, że nasze życie ciągle kręciło się wokół sportu, zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Thomasa od zawsze traktowałam jak brata, ale pierwszą osobą, którą mi przedstawił, była Marie. Od razu ją polubiłam. Taka wesoła i promienna. Kiedy tylko się z nią spotykałam, natychmiast poprawiał mi się humor.
     W końcu doczekałam się tego upragnionego momentu, w którym miałam poznać tych dwóch młodych piłkarzy. Sama się sobie dziwiłam, ale ponoć czekanie wzmaga apetyt. Przyjechaliśmy do hotelu i szybko zadomowiliśmy się w naszym pokoju. Po niecałych 30 minutach Thomas odebrał telefon i po krótkich 'yhym' i 'aha' oznajmił mi, żebyśmy zeszli na dół na stołówkę. Wyjęłam z walizki czyste jeansowe szorty i fioletowy top, szybciutko się odświeżyłam, związałam włosy i udaliśmy się w kierunku windy.
     - Sorry. - rzucił kuzyn kiedy byliśmy już prawie na parterze. - Mogłem powiedzieć ci wcześniej.
     - Luz. Już mi przeszło. - uśmiechnęłam się. - Mam tylko nadzieję, że oni jacyś normalni są. - wystawiłam mu język.
     - Zależy co masz na myśli mówiąc 'normalni'. - zaczął się śmiać, gdy podążaliśmy w stronę recepcji, gdzie umówiliśmy się z piłkarzami. Już z daleka widziałam dwóch rozchichotanych młodzieńców w letnich ciuchach. - Heeeeej! - Thomas przywitał się z przyjaciółmi. - To jest Hannah. - wskazał na mnie. - A to Mario - podałam rękę niższemu. - i Marco.
     Mario był uroczym brunetem, który wydawał się być w moim wieku. Miałam dziwne wrażenie, że był lekko zawstydzony. Mimo wszystko widziałam, że kąciki jego ust lekko drgnęły, a po chwili pocałował mnie w rękę. Cóż za dżentelmen, pomyślałam od razu.
     Marco natomiast był blondynem z czarującym uśmiechem na twarzy. Pierwsza myśl? Playboy, który bawi się uczuciami wszystkich naokoło. Rzucił mi niedbałe 'cześć' i natychmiast poprawił swoją czapkę wodząc wzrokiem za rudowłosą pięknością, która właśnie przechodziła obok nas.
     Nie chciałam jednak oceniać ludzi po pozorach i postanowiłam dać im szansę. Wierzyłam, że te wakacje będę ciekawe, a jeśli nie z tymi trzema mężczyznami u mego boku, to na pewno sama znajdę sobie absorbujące zajęcie.

***

27. lipca 2011

     Obudziłam się wyjątkowo wcześnie z lekkim bólem głowy. Moje wczorajsze obawy, że nie dogadam się z chłopakami były zupełnie bezpodstawne. Zrozumiałam, co miał na myśli Thomas mówiąc, że ci dwaj nie są do końca normalni. Dawno nie spotkałam tak wyluzowanych i zabawnych ludzi. Po kolacji Marco podsunął pomysł, by udać się na imprezę. Postanowiliśmy zaszaleć na dobry początek wakacji. Cieszyłam się z tego pomysłu, bo dawno nie tańczyłam. Na co dzień niestety nie miałam na to zbyt wiele czasu. Treningi, zdrowy tryb życia, trening i jeszcze w między czasie gdzieś trzeba szkołę zmieścić. A każdy przecież też ma życie prywatne i moje czasami po prostu na tym cierpiało. Zawsze byłam pochłonięta sportem, co sprawiało mi wielką przyjemność, więc nie szukałam innych rozrywek, ale rzadko też przebywałam w towarzystwie mężczyzn czy romansowałam.
     Zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam na zegarek: była dopiero 8:00. Dziwiłam się trochę, bo jednak wczoraj zaszaleliśmy. Thomas nadal smacznie spał. On z reguły też na takie imprezy nie miał czasu. Wiedziałam, że będzie dzisiaj chciał pospać trochę dłużej. Wymknęłam się po cichutku z sypialni i zamknęłam drzwi. Udałam się pod prysznic. Czułam się już wyspana i postanowiłam skorzystać z dnia. Wygrzebałam z szafy swoje sportowe ubranie i buty. Zjechałam na dół i ruszyłam w kierunku plaży. Tuż przy brzegu zrobiłam kilka skłonów i ruszyłam do biegu. Początkowo wolno, by co jakiś czas przyspieszać kroku. Jak na tak wczesną porę było już niesamowicie gorąco. Ale tego mogłam się przecież spodziewać w takim klimacie. Kochałam morze i ciepłe kraje. To właśnie tutaj wyobrażałam sobie swoje przyszłe życie. Słońce, palmy, owoce cytrusowe. I ten wymarzony domek z dala od ludzi na skraju urwiska ze schodami prosto do wody. Moja wyobraźnia zawsze była bujna, więc dosłownie po kilku sekundach przeniosła mnie w to piękne miejsce. Biegłam przed siebie z szerokim uśmiechem na twarzy, gdy nagle wpadłam na coś i wylądowałam na piasku.
     - Hannah? - spojrzałam przymrużonymi oczami na moją przeszkodę. Słońce, które odbijało się od tafli wody jeszcze bardziej mnie oślepiało. Przed sobą widziałam tylko sylwetkę młodego i jakże wysportowanego chłopaka bez koszulki. Podał mi rękę.
     - Mario? - dopiero teraz zorientowałam się na kogo wpadłam. - Co ty tu robisz? - uśmiechnęłam się, bo mimowolnie zmierzyłam go wzrokiem z góry na dół. Oj... a było na czym oko zawiesić.
     - To, co ty, biegam. - odwzajemnił uśmiech. - Żyjesz? Nie stratowałem cię za bardzo? - słyszałam troskę w jego głosie, co było niesamowicie przyjemne.
     - Żyję i nic mi nie jest.
     - To się cieszę. Biegniemy razem?
     - Nie wiem czy dotrzymam kroku tak wysportowanemu piłkarzowi.
     - E tam! Dam ci fory. - położył mi rękę na ramieniu i wystawił język, a po chwili wystartował.
     - Ej! Miałeś dać mi fory! - pobiegłam za nim próbując go dogonić.
     - A co ty tak wcześnie na nogach? - zapytałam, kiedy siadaliśmy na leżakach przy naszym hotelowym basenie z drinkami w rękach.
     - A nie wiem. - wzruszył ramionami. - Jakoś nie mogłem spać. - uśmiechnął się sam do siebie znacząco poruszając brwiami i tylko on wiedział dlaczego. - A ty?
     - Obudziłam się po prostu i postanowiłam aktywnie zacząć te wakacje. - puściłam mu oczko. Sama nie wierzyłam w to, co robię. Götze chyba wpadł mi w oko.
     - Aktywnie to my już je wczoraj zaczęliśmy. - zaczął się śmiać. - Świetnie tańczysz, wiesz? - spojrzał na mnie zalotnie i wziął łyk zimnego napoju.
     - Dziękuję. - lekko się zarumieniłam. Rzadko spędzałam czas z płcią przeciwną i rzadko też słyszałam komplementy.
     - Jesteś gimnastyczką, prawda? - pokiwałam twierdząco głową. - I nie lubisz piłkarzy. - bardziej stwierdził niż zapytał.
     - Co?! - zakrztusiłam się własną śliną.
     - Przynajmniej tak mówił Thomas.
     - On ma za długi język.
     - Czyli jednak mnie nie lubisz. - sama nie wiedziałam czy się ze mną droczy, czy mówi poważnie, bo miałam wrażenie, że lekko posmutniał.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
Zostawiam Was z drugim rozdziałem :) Trochę mi nie wyszedł... Obiecuję jednak poprawę i mam nadzieję, że kolejny będzie szybciej i będzie lepszy ;p
Pozdrawiam,
Ruda :)

11 komentarzy:

  1. Pierwszy rozdział przeczytany, teraz muszę sobie to nadrobić i będzie cacy, ale będę czytać bo mnie zaciekaw ilas. Tymczasem zapraszam na nowy rozdział u mnie ;]
    http://meine-deutsche-familie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! :*
    Podoba mi się bardzo forma tego bloga :)
    Ciekawy początek wakacji, nie powiem :D
    Ciekawa jestem też, jak to sie dalej posunie, czyli relację Hannah-Mario ;)
    Życzę weny i pozdrawiam oraz zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Taki pozytywny. Hannah i Mario pasują do siebie :) Zobaczymy co wyniknie z ich znajomości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mario zaczyna wakacyjny podryw :D Coś czuję, że Marco też odegra istotną rolę w życiu Hanny i mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie go więcej.
    Rozdział bardzo fajnie napisany, lekko mi się go czytało, oby tak dalej :))
    Pozdrawiam i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mario! Hanna!
    No to jakimś romansem z przygodami mi pachnie. :)
    Świetny rozdział. Świetny blog. Tak, wiem. Niby powinnam się na razie powstrzymać od jakiś ocen, ale naprawdę wszystko mi się tu u Ciebie podoba. Wydaje się takie oryginalne, co jest po prostu bardzo ważne w prowadzeniu bloga, bo czytelnik sam chce tutaj wracać. Tak trzymaj dalej! ♥

    http://du-sei-stark.blogspot.com/
    Zapraszam bardzo serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz bardzo ciekawy styl pisania.
    Wcześniej nie komentowałam bo miałam zbyt mało informacji, czekałam na okazję by wreszcie stwierdzić o, to jest ten moment!

    Za Goetze nie przepadam, aczkolwiek coś mnie ciągnie do twojej historii by poczekać i odkryć jaką rolę odegra w niej Marco Reus?

    Czytając opisy bohaterów, mam swoje opcje, moja wyobraźnia płata mi różne sceny, sytuacje itp.
    Czekam na rozwinięcie twojej historii i postaram się ją śledzić :)

    Pozdrawiam i życzę weny!

    http://ona-to-on.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny rozdział! :) Nie wiem dlaczego twierdzisz, że Ci nie wyszedł :) Mi się podoba :)
    Mario zaczyna rzucać swój czar na Hannah :)
    Jestem ciekawa dalszych wydarzeń tej dwójki na wakacjach :)
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ;D
    Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam http://zakazana-milosc-zakazane-uczucie.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak nie wyszedł jak wyszedł?
    Naprawdę super :))
    Ten podryw^^ lepiej bym nie napisała XD
    A w wolnej chwili zapraszam do mnie. Jest już trochę rozdziałów, ale może znajdziesz czas żeby je przeczytać, było by bardzo miło♥
    http://historiamojegobvbzycia.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wzięłam się za czytanie i za jednym zamachem pochłonęłam wszystko =D Taka miłość od pierwszego wejrzenia, widzę. Ciekawe, jak długo Hannah będzie czuć awersję do piłki nożnej ;)
    Dopisuję się zaraz do listy informowanych, a w międzyczasie zapraszam do siebie, na siatkarskie opowiadanie =)
    We will be the champions

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział :)
    Dopiero teraz, przez przypadek odkryłam twojego bloga. I całe szczęście, że go znalazłam! Jest świetny! Bardzo podoba mi się jego wygląd.
    Zabieram się za czytanie kolejnych rozdziałów.

    P.S. Zapraszam w wolnej chwili do siebie http://my--american--dream.blogspot.com/

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń