I

22. lipca 2011 

    - Hannah? - usłyszałam głos mojego ukochanego kuzyna w słuchawce telefonu. Wracałam właśnie z wyczerpującego treningu i jak zawsze zatrzymałam się w ulubionym przeze mnie miejscu. Na Glorietcie czułam się tak spokojna, tak odprężona. Siedziałam na zimnym murku starego budynku, który przyjemnie chłodził moje ciało i spoglądałam na piękną panoramę Wiednia, który leżał u mych stóp. Uwielbiałam to miasto. Nie było może wielkie jak Nowy Jork, ale dało odczuć się ten zgiełk stolicy. Miałam tu u wszystko czego potrzebowałam do szczęścia. Rodzinę, przyjaciół, treningi i wielkie możliwości na spełnianie marzeń, które nie były zbyt wygórowane. Póki co byłam jeszcze młoda i żyłam chwilą z dnia na dzień.
     - Cześć! - ucieszyłam się, bo dawno nie rozmawialiśmy. - Co u ciebie kochany?
     - Dobrze, dobrze. - wiedziałam, że właśnie się uśmiechnął. Od razu zaczął się potok słów. Nie mieliśmy ze sobą codziennego kontaktu, ale jeśli już tylko udało się nam w jakikolwiek sposób go nawiązać, potrafiliśmy gadać godzinami.- Ej! Ale tak w ogóle, - przerwał swój wywód na temat piłkarza, którego powinnam kojarzyć chociaż z telewizji, a o którym, szczerze mówiąc, nie miałam bladego pojęcia. - dzwonię do ciebie z mega propozycją.
     - Tak? - zapytałam zaciekawiona i szczęśliwa, że w końcu zmienił temat. Uwielbiałam to jak bardzo przejmował się swoim hobby, ale czasami 99% tego, co do mnie mówił, po prostu nie rozumiałam.
     - Wiesz, że za trzy dni miałem wyjechać z Marie na Majorkę?
     - Yhym. - przytaknęłam.
     - Niestety Marie się rozchorowała i nie poleci.
     - Oj! - zmartwiłam się. Strasznie lubiłam narzeczoną Thomasa. Odkąd tylko się poznałyśmy od razu złapałyśmy wspólny język. - Mam nadzieję, że to nic poważnego.
     - Nie, nie. Wszystko w porządku. Jest tylko strasznie przeziębiona i nie ma ochoty bardziej się rozchorować. Wiesz, później musi wrócić do pracy.
     - To dobrze. - tym razem to na mojej twarzy zagościł uśmiech.
     - No więc dzwonię do ciebie, żeby zapytać czy nie masz ochoty wybrać się ze mną na urlopik zamiast niej?
     - Wow! - zastanowiłam się chwilę. - Naprawdę świetna propozycja. W sumie idealnie trafiłeś. Dziś miałam ostatni trening przed przerwą letnią. W sumie to mogłabym lecieć. - na samą myśl o pięknej plaży, ciepłym klimacie i seksownych chłopakach aż zrobiło mi się gorąco.
     - Zastanawiaj się, bo muszę szybko dać znać w biurze.
     - Dobra! Lecę! - podjęłam decyzję w ułamku sekundy. Czułam podświadomie, że nie będę tego żałowała. I choć było to błahe, zmieniło całe moje dotychczasowe życie.

***

25. lipca 2015

     Siedzieliśmy na lotnisku. Czytałam jakieś mało przydatne informacje w przewodniku po Majorce, a Thomas klikał coś w swoim telefonie. Było niesamowicie gorąco i cieszyłam się, że w naszej poczekalni jest klimatyzacja. Tłumy ludzi przewijały się tam i z powrotem, co jakiś czas pytając o przeróżne rzeczy. Co chwilę ktoś zapowiadał kolejne odloty i nawoływał spóźniających się pasażerów. Nigdy tego nie rozumiałam. Jak można w ogóle spóźniać się na samolot?! Autobus, tramwaj, nawet pociąg jestem w stanie zrozumieć. ALE samolot?! Po pierwsze bilety to nie kilka, a kilkadziesiąt, nawet czasami kilkaset euro. Po drugie ten środek transportu raczej nie kursuje co dziewięć minut, tylko np. raz na dzień lub tydzień. Po trzecie, kiedy ja planuję podróż gdzieś w dalekie rejony, to tym bardziej mam ją zapiętą na ostatni guzik, szczególnie trasę dom-lotnisko. Chyba nigdy nie zrozumiem ludzi...
     Razem z Thomasem oddaliśmy już swoje bagaże i z niecierpliwością oczekiwaliśmy aż wybije godzina 9:45 i Gate zostanie otwarty, a my w końcu będziemy mogli wejść do samolotu. Poczułam już lekki głód, bo jedliśmy śniadanie ok. 7 i nie mogłam się doczekać aż poczęstują nas ulubionymi przeze mnie bułeczkami na pokładzie Austrian Airlines.
     Kochałam latać. Z resztą bardzo często też miałam do tego sposobność. Byłam gimnastyczną artystyczną i niejednokrotnie nasze zawody odbywały się za granicą. Zdarzało się, że w ciągu miesiąca tylko kilka razy nocowałam we własnym łóżku. Praktycznie zawsze miałam spakowaną walizkę i przygotowane stroje do wyjazdu. Przez ostatnie kilka lat większość swojego życia spędzałam w podróży. Nigdy jednak mi to nie przeszkadzało. Miałam dopiero 19 lat i takie życie odpowiadało mi w 100%. Mi tak, ale niekoniecznie mojemu ojcu. Był osobą strasznie wymagającą i wolał, by jego córka znalazła zupełnie inne zainteresowania i obrała inną drogę w swoim życiu.
     Z resztą nie tylko ja byłam typem podróżnika. Thomas też praktycznie mieszkał na walizkach. I gdyby nie to, że Marie nadal studiowała w Wiedniu, myślę, że w ogóle nie pojawiałby się tutaj. Jego narzeczona była jedynym powodem, dla którego tak często wracał do Austrii. Jego domem były póki co Niemcy. Jak na tak młody wiek udało mu się już wiele osiągnąć. Był najmłodszym z sędziów Bundesligi i cały czas starał się rozwijać swoją karierę.
     - Hani? - wyrwał mnie nagle z zamyślenia.
     - Si? - zapytałam po hiszpańsku z uśmiechem.
     - Jest jedna mała rzecz o której ci nie powiedziałem.
     - Co takiego? - zdziwiłam się, a moje serce zaczęło bić troszeczkę szybciej.
     - Czy ty w ogóle kojarzysz jakichkolwiek piłkarzy z niemieckiej Bundesligi?
     - Nie. - powiedziałam szczerze. Choć Thomas był dla mnie jak brat i zawsze szczerze mu kibicowałam w jego sędziowskich bojach, nigdy nie interesowałam się piłką nożną. Była to dla totalnie bezsensowna gra, ale, jako, że sama byłam sportowcem, podziwiałam wytrwałość chłopaków. - A co?
     - Totalnie żadnego?
     - Totalnie. - powiedziałam spokojnie i spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
     - To poznasz. - uśmiechnął się. Wiedziałam, że on coś kombinuje.
     - O czym ty mówisz? 
     - Bo wiesz... - zaczął drapiąc się po potylicy z zakłopotaniem. - Na miejscu spotkamy się z dwójką moich kumpli, piłkarzy. 
     - To ja już wiem dlaczego Marie się rozchorowała. - wściekłam się. Jak on mógł mnie tak perfidnie okłamać?! - Thomaaas! To ja tam tylko się będę czuła jak piąte koło u wozu. Nie pomyślałeś, żeby mi o tym wcześniej powiedzieć? 
     - Ale Hani, będzie fajnie! - spojrzałam na niego z politowaniem. W tej samej sekundzie z głośników usłyszeliśmy numer swojego lotu.
     - Jedź sam. - powiedziałam stanowczo, złapałam swoją torebkę i odwróciłam się na pięcie nie słuchając jego próśb.

~~~~~~~~~~~~~~~
Moje Drogie!
Zostawiam Wam pierwszy rozdział do oceny :) Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba :)
Pozdrawiam,
Ruda :)

8 komentarzy:

  1. Właśnie ty trafiłam i zostaję :)
    Blog rzeczywiście jest ciekawy i interesujący.
    Bardzo ciekawi mni co wydarzy się na wakacjach :)
    Z niecierpliwością będę czekać na następny rozdział :*
    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny! <3
    W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://bvb09-love-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że się podoba!
    Cóż, fakt, że tutaj trafiłam to przypadek, ale nie ma czego roztrząsać. Bardzo, ale to bardzo mi się tutaj u Ciebie podoba!
    Bohaterowie ciekawi, ładny styl pisania. Nic dodać, nic ująć.
    Czekam na następny, pozdrawiam. :*

    Wpadnij też do mnie! :D http://najpotezniejsza-magia-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Łooo !Fajnie się zaczyna, czekam na następny :)
    P.s zapraszam do mnie,mile widziane komentarze :)
    http://kiedy-zamykam-oczy-mysle-o-tobie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne :) Coś czuję, że Hannah i tak pojedzie na tą podróż :) Na pewno następne części będą jeszcze bardziej emocjonujące, czego nie mogę się już doczekać :))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No to niezłą niespodziankę jej zrobił :D fajnie, że dziewczyna ma marzenia, które spełnia, podziwiam ją za to :))
    coś czuję, że na tej Majorce wiele się wydarzy, ale ona kurde musi tam pojechać! Thomas musi ją przekonać ^^

    czekam na nexta :*

    ps. wyłapałam kilka literówek, uważaj :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się podoba! :) Masz świetny styl pisania :)
    Podejrzewam, że Hannah jednak zmieniła zdanie co do wyjazdu, bo przecież jakoś musiała poznać się z Mario :)
    Rozdział super! :)
    Czekam na następny :)
    W wolnej chwili zapraszam do mnie :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, w imieniu autorki zapraszam na nowy rozdział:
    http://das-leben-ist-kein-zuckerlecken.blogujaca.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. 30 yr old Assistant Media Planner Hermina Whitten, hailing from Mount Albert enjoys watching movies like "Sea Hawk, The" and Foraging. Took a trip to Historic Centre (Old Town) of Tallinn and drives a DeVille. zerknij na strone internetowa

    OdpowiedzUsuń